"Bajki" Charlesa Perraulta
"Kopciuszek" - fragment
 
Kopciuszek zaś był piękną dziewczyną. Ale nie było to widoczne pod warstwą kurzu i sadzy, które pokrywały jej twarz i ręce. Bo czy służy dziewczęcej urodzie palenie w piecach, wymiatanie sadzy, noszenie drew z lasu i rąbanie ich siekierą? Na pewno nie.
 Kopciuszek widząc kosmetyki swych przyrodnich sióstr, ich koronkowe stroje i wytworną biżuterię, także tęsknił niekiedy za wielkim światem. Wyglądał sobie wtedy przez okno i widział wzgórze. Na nim stał okazały królewski zamek wsparty na marmurowych kolumnach i ozdobiony attykami. Poniżej zamku, w zacisznej kotlinie wśród sadów i ogrodów stały małe, ale schludne i przytulne domki.
 W jednym z nich mieszkała chrzestna matka Kopciuszka. Była to dobra wróżka. Prowadziła dobre, szczęśliwe życie, nie dbając o bogactwo i ciesząc się z tego, co ma. Często śpiewała sobie:
 Wróżka jestem dobra i kobieta zacna. 
Mieszkam tu szczęśliwie, nie szukam bogactwa. 
Mój maleńki domek tonie wiosną w bzach. 
Tak go wymarzyłam w najpiękniejszych snach. 
Za ścianą deszczu ginie 
I smutno jest w kotlinie. 
A gdy przeminie burza, 
Dom mój z mgieł się wynurza. 
Słońce rozświetla okna 
I lśni posadzka mokra. 
Znów słychać śpiew słowika, 
Brzmi pszczół piękna muzyka. 
Żyję tu, dobra wróżka, 
Chrzestna matka Kopciuszka. 
Pewnego razu do chaty wdowy doszła wiadomość, że w królewskim zamku odbędzie się wielki bal. Miały przybyć wszystkie panny, nie tylko królewny, aby królewicz wybrał sobie spośród nich żonę.
 Córki wdowy wiadomość ta zelektryzowała. Były to dziewczyny leniwe i egoistyczne, ale nie były głupie. Wiedziały, że nie są pięknościami, umiały bowiem spojrzeć na siebie krytycznie.
 - Matko, dlaczego ja jestem piegowata i zezowata? - westchnęła pierwsza.
 - Córeczko, piegi znikną pod kremem, a lekki zez jest kokieteryjny i dodaje urody - pocieszała ją matka.
 - A ja, ilekroć spojrzę w lustro, widzę tam tylko mój wielki nos - skarżyła się druga.
 - Co ty wygadujesz, jesteś piękna jak kwiatuszek i słodka jak cukiereczek - macocha lała miód na serce swej ulubienicy.
 Kochała swe córki i rada im była nieba przychylić. Ale i ona - choć zaślepiona miłością - widziała, że są one brzydsze od Kopciuszka. Macocha zdenerwowała się na pasierbicę. Postanowiła schować jej mydło.
 - Jeśli nie będzie zmywać z siebie tej sadzy, na pewno zbrzydnie. Musi też więcej pracować, za często spogląda w okno - pomyślała mściwa macocha. Zaraz też zawołała dziewczynę i rzekła:
 - Moje córki idą na bal. Musisz w ciągu dwóch dni uszyć im nowe suknie.
 - Ja chcę czerwoną suknię z trenem - wykrzyknęła starsza. 
 - Mnie najładniej jest w szafirowym. Uszyj mi natychmiast szafirową suknię z koronkowym karczkiem - domagała się młodsza.
 Biedna pasierbica dwa dni i dwie noce szyła, poprawiała, dopasowywała i wysłuchiwała pretensji i grymasów. Suknie były gotowe, a biedny Kopciuszek padał z nóg i spał na stojąco.
 - Kopciuszku, dlaczego jesteś taki niemrawy? Pośpiesz się i zrób nam piękne i twarzowe fryzury - zażądały siostry.
 Dziewczyna przetarła oczy i wzięła się do pracy. Stojąc przed kryształowym lustrem, porównywała swe odbicie z odbiciem przyrodnich sióstr.
 - Nie mam pięknych strojów, ale jestem ładniejsza od nich. Gdybym miała choć jedną lepszą sukienczynę, też mogłabym pójść na bal do królewskiego zamku - marzyła po cichutku, czesząc siostry. 
    |